Wena mnie opuściła, ba jej poziom jest odwrotnie proporcjonalny do ilości zużytych kosmetyków. Może to przesilenie zimowe, albo zmęczenie organizmu? A może zwyczajne lenistwo?
Dziś zebrałam się w sobie i obiecałam sobie - zero Diablo zanim nie skończę pisać. No więc piszę, bo mam straszną ochotę pobiegać po Kąsających Piaskach :P
Dwa raczej słabe produkty: żel pod prysznic i szampon. Szampon może lepszy, bo przynajmniej ładnie pachnie - gruszką. Mango totalna porażka, nie wiem jak to możliwe, ale tester w sklepie pachniał bardzo przyjemnie, słodko i owocowo. A to co kupiłam śmierdzi!
Szampon Pat&Rub to tegoroczny hit kosmetyków do pielęgnacji dzieci - niebawem opiszę Top 5 kosmetyków dla dzieci i ten szampon jest na czele listy. POLECAM NIE TYLKO DZIECIOM!
Suche szampony to coś co powinno kupować się hurtowo: jedno opakowanie w pracy, drugie na toaletce, trzecie w szafce na siłowni, mała wersja do torebki. Lubię bardzo a i mój zam chyba się do nich przekonał. John Frieda na pewno pojawi się ponownie w denku, może nie ma aż tylu wersji jak Batiste, za to mogę go dostać w pobliskim Rossmannie. I to jest jego jedyna przewaga nad Batiste.
Żele pod prysznic The Body Shop lubię i kupuję zawsze jak upoluję w promocyjnej cenie. A grapefruit to mój ulubieniec ♥ Zapach tak naturalny, że za każdym razem rozglądam się, czy gdzieś przy wannie nie leżą skórki tego owocu.
Płyn dwufazowy z
Lirene opisywałam tu -->
KLIK, mówiłam że jeszcze u mnie zagości? No i nie kłamałam :) Zdania o nim nie zmieniłam.
Krem do rąk Pat&Rub mam w kilku wersjach zapachowych, tą dostałam na Igraszkach Kosmetycznych, resztę kupiłam sama. Naprawdę fajnie działają na zniszczone dłonie. Wersja hipoalergiczna ma tą przewagę nad pozostałymi, że można nią potraktować suche rączki kilkuletniego diablątka.
Krem pod oczy
Yves Rocher rozczarował mnie na tyle mocno, że obraziłam się na firmę
YR na kilka miesięcy. Nie wiem jak coś, co kosztuje kilkadziesiąt złotych w cenie regularnej może nagle zgęstnieć gdzieś w 1/3 opakowania i nie nawilżać ani trochę. Dużo lepiej działają kremy pod oczy z
Flos-Leku a kosztują 5 razy mniej.
Mascara Allongeant firmy
Gosh trafiła do
Top Ten kosmetyków minionego roku i pisałam o niej tu -->
KLIK.
YSL Touche Eclat lubię i czasami do niego wracam, chociaż nie jest to mój KWC. Dla mnie ma za małe krycie i moje fioletowe podoczne plamy przebijają się nawet przez 4 warstwy korektora.
Próbki najróżniejsze.
Balea niezmiennie na piedestale, to chyba 10 a może nawet 11 tubka a w zapasie mam 5. Jednym słowem - kupujcie jak macie dojście, bo warto! Kto nie czytał, to odsyłam go tu -->
KLIK.
Odżywka marki John Frida nie uwiodła mnie na tyle mocno, bym kupiła ją samodzielnie.
Jest takim przyjemnie pachnącym średniaczkiem.
Argan Oil Premium Serum z Artego jak do tej pory to najlepsze serum na końcówki jakie miałam, wrócę do niego z podkulonym ogonem jak tylko wykończymy z Anielą obecne serum z
Balei. Pisałam o nim tu -->
KLIK.
Kulka LRP to klasyka gatunku, fajny dezodorant ale kupuję tylko w cenie promocyjnej.
Z odżywką kofeinową z Balei nie polubiłam się tak mocno jak z odżywką arganową, włosy nie są tak błyszczące i nie układają się tak dobrze.
Po odżywki firmy Joanna sięgam regularnie o tej też już chyba pisałam, niestety nie mogę odnaleźć posta.
Szampon kupiony na allegro zużyłam na czyszczenie pędzli, bo im przynajmniej nie zaszkodzi. Mnie swędziała po nim głowa :/
Szampon familijny Alverde - jak na coś czym teoretycznie mogą się myć dzieci to słaby skład. A i lubił wysuszyć mi skórę głowy. ODRADZAM!
Aussie szumnie wkroczyło na polskie salony, do tej pory znałam jedynie 3 minutowa maskę i nawet lubiłam. I niech tak pozostanie, bo i szampon i odżywka to przerost formy nad treścią a właściwie ceny nad zawartością.
Suchy szampon kupiony na szybko w Jaśminie nie sprawdził się, więc nie kupie ponownie.
Rzepową kurację wzmacniająca włosy (Joanna) niebawem powtórzę, bo przyjemnie łagodziła podrażnienia skalpu, ale czy ma jakiś wpływ na zmniejszenie wypadania włosów? Śmiem wątpić.
O Kallosie powiem tylko tyle, że wolę duże (opakowanie) :P
A ten badziew, znaczy się szampon
przywiozłam z Bułgarii i bardzo tego żałuję, do dziś nie mogę się
wyleczyć z podrażnienia skalpu jaki u mnie wywołał.
Bambino jaki jest wie każdy, więc nie będę się rozpisywać, część zużyła anielka, część poszła na pędzle.
Heenara nie dorównuje Sesie a na dodatek barwi wszystko na czerwono, lepiej uważać gdy macie ja na włosach.
Ulubione pianki do mycia rąk - oczywiście z Bath and Body Works.
Balsam z Joanny męczyłam bardzo długo. Dlaczego męczyłam? Bo mimo przyjemnej konsystencji i niezłego działania zupełnie nie mój zapach, nie lubię morsko-algowych i to niezmiennie od lat.
Balea wypuściła przyjemny produkt na upalne lato- lekki balsam o zapachu mięty i zielonej herbaty. Szkoda że to limitka i szkoda, że sięgnęłam po niego jesienią a nie latem bo naprawdę niesamowicie orzeźwia.
Decubal doczeka się kiedyś osobnego postu, dziś powiem tylko tyle, że POLECAM.
Z powyższych polecam tylko peeling
Paloma, a już szczególnie odradzam żel
Tołpa. Nie wiem co się stało, ale ze starej, gęstej i intensywnie pomarańczowej formuły pozostał tylko zapach. Ten rzadki i prawie bezbarwny kisiel możecie sobie odpuścić.
Bioderma to ulubiony micel, jestem mu wierna od lat (no nie temu konkretnemu, ale ogólnie micelom tej firmy) i to chyba najlepsza rekomendacja.
Micel z
Farmony zmywa nieźle, ale dla moich oczu za agresywny. Za to buźka bardzo przyjemnie oczyszczona i bez lepkiego filmu.
Toniki firmy
Avon polubiłam i kupiłam ponownie - ach te promocje! Używam miejscowo na wypryski.
O
Kolastynie pisałam przy okazji innych miceli.
Po żel
AA na pewno kiedyś sięgnę, bo dobrze oczyszcza skórę, ale jej nie wysusza i nie podrażnia.
Całkiem przyjemny krem antycellulitowy od
AA i niebiańsko pachnący werbeną balsam od L'Occitane.
Nic ciekawego a już szczególnie odradzam eliksir Yves Rocher i krem Alverde z wyciągiem z pereł. Ten pierwszy wysuszył mi skórę zamiast ją nawilżyć a drugi zapchał tak potwornie, że do dzisiejszego dnia mam jeszcze jedną gulę na policzku. A co gorsza nie mam pojęcia który składnik mogę o to oskarżyć.
Myślę że ostatnich pozycji nie muszę opisywać, ale jeśli chcecie - dajcie znać w komentarzach pod postem co was jeszcze interesuje. A ja zmykam spać. A jutro albo o serii Galaxy z Golden Rose albo o dwóch klejnocikach z najnowszej kolekcji Essie. Co wolicie?